To, napisałam ja ze wspomaganiem.
Taaa..., jakby powiedział jeden z moich kuzynów.
Kiedyś, jak byłam młodsza odwiedził mnie mój młodszy kuzyn, rzadko bardzo
mnie odwiedza, ale czasem przychodził.
Graliśmy w taką fajną grę. Ona składa się
z 6 par klocków. Każdy klocek, jak się go ręką potrząśnie wydaje różne dźwięki,
w jednym słychać, jak przesypuje się piasek, w innym kulki, w jeszcze innym
kamyczki.
Ja wtedy wygrałam, bo udało mi się znaleźć więcej par klocków, które
wydają te same dźwięki. Mój kuzyn się obraził.
Nie każdy potrafi przegrywać.
Nie chciał grać więcej, ale najbardziej przykro zrobiło mi się, jak powiedział
że ze mną nie można rozmawiać.
To nie jest ode mnie zależne.
Tak dużo ćwiczę z moją panią nauczycielką,
która uczy mnie mówić, że udało mi się nauczyć mówić „Tak” i „Nie”.
A ten mój kuzyn tak powiedział, gdyby chociaż powiedział to do mnie, ale
on to powiedział tak, jakbym nie istniała.
To że nie mówię, to nie znaczy że mnie nie ma.
W myślach to wykrzyczałam do niego, dużymi literami:
HALO, HALO, TU
ZIEMIA, TU JESTEM, ale on nie umiał czytać w myślach. Było mi potem smutno.
No ale mam kilka wspaniałych koleżanek.
Jedna przychodzi do mnie i czyta
mi książki, a druga wkłada ogromny wysiłek, aby nauczyć mnie angielskiego.
Te moje koleżanki to potrafią ze mną rozmawiać.
One nie narzekają, że ja nie mówię, bo one wiedzą, że moje oczy mówią i uśmiech,
i ręce.
No, a ponadto mówię to tak i nie.
04.02.2019